Dokument opowiada o dziecięcych burdelach w Polsce i Europie. O procedurze dostarczania do tych miejsc „towaru”. O bestialskim wykorzystywaniu maluchów i ich utylizacji.
Dokument opowiada o dziecięcych burdelach w Polsce i Europie. O procedurze dostarczania do tych miejsc „towaru”. O bestialskim wykorzystywaniu maluchów i ich utylizacji.
To nie jest film do siedzenia na kanapie i przeżuwania popcornu. To nie jest wciągające kino akcji. Na pięćdziesiąta pierwszą twarz Greya też nie ma co liczyć. To jest film kameralny, momentami wręcz klaustrofobiczny
Ten film poraża autentycznością. Nie ma tutaj łatwych rozwiązań fabularnych, naiwny happy end twórcy zastąpili zakończeniem otwartym, a zamiast cukierkowego wątku miłosnego widzimy głęboką przyjaźń, która daje szansę na stworzenie trwałego związku.
Zamknięta społeczność fascynuje swoją egzotyką, radykalizmem i odmiennością, w którą aż trudno uwierzyć. Ale filmy, seriale czy spektakle na jej temat oglądamy trochę jak przez szybę, z błogą świadomością, że to nie o nas. Czy na pewno? Może warto zapytać siebie: na co, na kogo jestem zamknięty? Czy jest jakiś mur, którego nie przekroczę, a jeśli tak, to dlaczego?
Dzień gniewu to świetny seans na pandemiczny zastój. Ustawia do pionu. Pomaga sobie uświadomić jedną zasadniczą rzecz: TAMCI ludzie to dopiero mieli prawo pytać „kiedy to wreszcie się skończy?”. I nie otrzymywali łatwej odpowiedzi… Czasem nie otrzymywali jej wcale.
Osiał Bo marzy o tym, by odmienić swój beznadziejny los. Chce znaleźć się w orszaku królewskim i zrobić coś, co będzie miało znaczenie. Postanawia uciec. Nie jest to łatwe zadanie. Jednak Bo się to udaje. Z pomocą przychodzi mu sędziwy osiał, który od lat miele ziarna na mąkę i zdążył już porzucić marzenia o innym życiu. Jednak entuzjazm młodzika wyzwala w starym ośle dobro. Bo ucieka i dziwnym zbiegiem okoliczności trafia do nowego domu Maryi i to w dniu jej ślubu z Józefem, zanim wyjawi ona wielką tajemnicę nowo poślubionemu mężowi. I tak zaczyna się wspólna historia osła i świętej rodziny. Pełna zwrotów akcji, zaskakujących wydarzeń, ciepła i humoru.
Właśnie obejrzałam ostatni odcinek i trudno mi się uspokoić. Przejść do porządku dziennego jakby nigdy nic? Po prostu się nie da. Choć nie mam pojęcia o szachach, w Gambicie królowej, a zwłaszcza w postaci głównej bohaterki, odnajduję siebie
Ocalić dom w pięć dni. Przed takim niełatwym zadaniem stają bohaterowie filmu pt. „Mary Poppins powraca” (reż. Rob Marshall, 2018) adaptacji powieści Pameli Lyndon Travers pod tym samym tytułem. Michael Banks (Ben Whishaw), malarz, który po śmierci żony porzuca pasje i zatrudnia się w banku, by zapewnić byt rodzinie, musi w krótkim czasie zdobyć sumę wartą rocznej pensji lub odnaleźć zaginiony akt własności aktywów bankowych, by jego dom nie został zlicytowany. Zadanie wydaje się niemożliwe do wykonania.
Uwielbiam tego typu kino, więc bardzo się cieszę, że wybrałam się dzisiaj z siostrami na Legiony. Zapewne można temu filmowi zarzucić komiksowość, historyczne nieścisłości, uproszczenia w ukazaniu postaci, zarówno historycznych, jak fikcyjnych, przewagę wątku romansowego nad tak zwanym tłem historycznym, a także przedstawienie zaledwie wycinka Legionowej historii i marginalizację postaci Marszałka.